Wszystko zostaje w rodzinie. A.M. Homes, „Niech będzie nam wybaczone”

Drodzy Państwo, oto Harold Silver! Wyjątkowo zwyczajny facet, który kroczy przez życie tylko utartymi ścieżkami. Od kilku już dobrych lat pisze książkę o Nixonie i prowadzi na jego temat uniwersyteckie wykłady (trzeba podkreślić, gwoli ścisłości, że nie cieszą się one wielką estymą zarówno wśród studentów, jak i innych akademików). Wierny kochanek swej jedynej żony. Człowiek, którego oszczędności powinny stanowić wzór dla każdego przedstawiciela amerykańskiej klasy średniej. Zawsze na uboczu głównego nurtu wydarzeń, zawsze w cieniu swojego „wspaniałego” i osiągającego niebywałe sukcesy brata George’a. Do czasu jednak, wszystko do czasu! Gdyż pewnego dnia George powoduje wypadek samochodowy, w którym są ofiary śmiertelne, a kilka dni później nocną lampką zabija żonę Jane! Wyjątkowo mocnym uderzeniem (o ironio!) zaczyna A.M. Homes swą opowieść o pociechach i radościach życia skromnego, rodzinnego, amerykańskiego.

Płaczę tak, jakby miało to trwać lata: Popatrz, co zrobiłem. A przecież nie jestem nawet alkoholikiem, jestem kurwa mać, nikim, zwykłym facetem, kompletnym przeciętniakiem! I to jest pewnie najgorsze ze wszystkiego – świadomość, że nie jestem wyjątkowy, że niczym się nie wyróżniam.*

Zatem mamy zwyczajnego bohatera, który jednak pewnego dnia postępuje niezwyczajnie. Podczas nieobecności brata zaczyna najpierw sypiać z jego żoną (tak, tak to właśnie nakrycie tych dwoje stało się przyczyną śmierci pięknej Jane) oraz systematycznie zawłaszcza jego dobra, a także domowe zwierzęta, i koniec końców, przejmuje opiekę nad dziećmi George’a: Nathanielem i Ashley. Przez pierwsze akty powieści trudno obdarzyć Harolda współczuciem, czy nawet sympatią. Wszystko jednak zmienia się, gdy widzimy jego zaangażowanie i poświęcenie oraz stopniowe dojrzewanie do zmiany życia, wartości i priorytetów.

„Niech będzie nam wybaczone” to na wskroś amerykańska historia okraszona sporą dawką czarnego humoru, stanowiąca pastisz na życie niezobowiązujące, komercyjne i hedonistyczne. Pełna nagłych zwrotów akcji i nieprzewidywalnych zdarzeń, która nie pozwala czytelnikowi na chwilę oddechu. Akcja powieści, której ramy wyznaczone zostały na rok, rozpoczyna się i kończy w dniu Święta Dziękczynienia i zaprawdę trudno o bardziej symboliczne ujęcie amerykańskiej metamorfozy z postawy „życia dla siebie” w postawę „życia dla innych”.

Jak na razie zuchwałym zabiegiem byłoby dopisać Homes do ciągu Irving, Roth, Franzen…, gdyż mimo wspaniałego i zmyślnego początku, książka wiele traci w zakończeniu. Bardzo schematyczne rozwiązanie, które znacząco wyróżnia się na tle całej powieści. Szkoda wielka, lecz do naprawienia. Ponieważ potencjał jest. I dlatego polecam śledzić dalsze poczynania pisarskie Homes, gdyż czuję, że autorka nas jeszcze zaskoczy, mniemam bardzo pozytywnie.

* Cytat za: A.M. Homes, „Niech będzie nam wybaczone”, Świat Książki, Warszawa 2015.

***

Recenzja opublikowana pierwotnie na portalu „Lubimy Czytać”

3 komentarze

  1. Oceniając wcześniejsze książki Holmes powiedziałabym, że jest w niej coś nawet więcej niż potencjał! "Niech będzie nam wybaczone" nie jest jej największym osiągnięciem, o wiele lepsza jest (moim zdaniem) "Ta książka może uratować twoje życie" i wcześniejsze też są bardzo dobre, a przede wszystkim inne, co też jest ważne.
    Jest to ceniona pisarka, myślę że wiele osób postawiłoby ją w tym jednym ciągu z Rothem czy Franzenem. Ja tam ją cenię sobie bardziej niż Franzena:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *