Magisterium z nienawiści. O książce „W rodzinie ojca mego” Marcina Wójcika

Charyzmatyczna osobowość, mityczny życiorys, smykałka do interesów, fanatyzm wyznawców, dogmatyzm etc. O kim mowa? Wcale nie o L. Ronie Hubbardzie, założycielu scjentologii*, ale o naszym nadwiślanym ziomku Tadeuszu Rydzyku. O redemptoryście, który z religii uczynił nie tylko narodowo-maryjno-ekonomiczny hydepark, ale także wprowadził do życia publicznego klarowny podział na dobrych i złych: na fundatorów imperium rzymsko-katolickiego duchownego i na jego lewackich przeciwników. Na polskich „patriotów”, którzy bronią wartości rodziny i kościoła katolickiego i na tych, którzy ośmielają się akceptować wszelki przejaw inności. Zatrważający obraz Polski i Polaków serwuje nam Marcin Wójcik, były dziennikarz „Gościa Niedzielnego”, w przenikliwym i fascynującym reportażu „W rodzinie ojca mego”.

Fundamentalizm religijny ma wiele twarzy. Najczęściej jednak są to twarze odrzuconych, tych którzy egzystują na marginesie głównego nurtu społecznego. Samotne kobiety, osoby, które doświadczyły upokorzenia i biedy. Radiomaryjni fanatycy, którymi Rydzyk zręcznie i świadomie manipuluje, to zwarty i zdeterminowany batalion. Jego przywódca zaś umiejętnie, m.in. dzięki mediom: telewizji Trwam i Radio Maryja, prowadzi swoje owieczki ku „oświeceniu”. Antysemityzm, rasizm, nienawiść względem mniejszości seksualnych, to tylko część planu dydaktycznego ojca założyciela. I zdaje się, że tylko krok dzieli członków Rodziny Radia Maryja od magisterium z nienawiści.
Sernik ważny, parafianie powinni dbać o duszpasterza – przekonuje jeden z księży, bohater reportażu Wójcika. Obraz polskiego kościoła katolickiego, który wyłania się książki przeraża. Pruderia, hipokryzja, politykowanie, źle pojmowana idea patriotyzmu, Piotr Natanek, Krystyna Pawłowicz – przykłady można mnożyć. Przyglądając się liczbie odbiorców rydzykowych mediów oraz biorąc pod uwagę międzynarodowy zasięg Radia Maryja, lęk tylko się potęguje. Próżno w Toruniu szukać miłosierdzia, które podobno jest elementarną wartością chrześcijaństwa.
Nie bez powodu na początku przywołany został przykład scjentologów. Między grupą/ organizacją/ sektą? Rydzyka a scjentologiami istnieje zatrważająca liczba tożsamych punktów. I dlatego właśnie „W rodzinie ojca mego” Wójcika trzeba przeczytać. Dla świadomości, dla zrozumienia, dla przeciwdziałania, dla pluralizmu, i jakkolwiek górnolotnie to zabrzmi, dla wolności!

* W kontekście uzupełnienia lektury polecam książkę: Droga do wyzwolenia L. Wrighta.

***
Recenzja opublikowana pierwotnie na portalu „Lubimy Czytać”
***

6 komentarzy

  1. Przeczytać warto, ale dla mnie jest zbyt jednostronny ten zbiór, nie daje zatem pełnego obrazu problemu. A swoją drogą, ale my się zgrywamy lekturowo 🙂 U mnie też wpis o tej książce. Zapraszam. A zdążysz jeszcze wziąć udział w konkursie, jak masz ochotę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *