Tożsamość i płeć. „Middlesex” Jeffrey Eugenides

Ciurkałam i dziergałam tę książkę, gdyż nie chciałam jej kończyć za nic na świecie. Jakże bowiem dobrze, przez ten zimowy okres słonecznej posuchy i intensyfikacji wiatru oraz mrozu, było ogrzewać się blaskiem na miarę skrojonego bohatera. Jakże cudnie było plątać tożsamości, mylić tropy, wietrzyć spiski i odbywać kolejne rewolucje (czy to społeczne, czy też seksualne) u boku rodziny Stephanides. I jakże dobrze w końcu, że trafiłam na ten tytuł długo po premierze, gdyż mogłam sama odkrywać jej arcydzielność. Sama tropić wielowymiarowość, ponadczasowość, elastyczność i jednocześnie ascetyczności języka, jej piękno.
„Middlesex” to książka o trzech pokoleniach rodziny Stephanides. Opowieść ma swój początek w 1922 roku w małej greckiej wiosce, z której osierocone, zakochane w sobie rodzeństwo, Desdemona i Lefty, postanawia uciec w obawie przez napierającymi Turkami oraz wszechwładną plotką. Uciekają do Ameryki. I choć urzędnicy na Ellis Island bez obawy wpuszczają przybyłych, rodzeństwo obarczone jest specyficznymi genem, który na razie uśpiony, dybie na swoją przyszłą ofiarę. Tą ofiarą będzie ich wnuczka/wnuk Calliope/Cal. Hermafrodytyzm, bo o tej przypadłości mowa, jest przyczynkiem do snucia opowieści o Ameryce kilku dekad XX wieku, o tożsamości (nie tylko tej seksualnej, ale też społecznej, czy tez narodowej), imigracji i poczuciu przynależności, o wielokulturowości Stanów, o poszukiwaniu własnej drogi i próbie okiełznania niemożliwego.
Eugenides stworzył powieść wybitną. Zdumiewa jej rozmach i wnikliwość. Cieszy każde słowo, każda opowiedziana historia, która dociera do trzewi i mierzi do cna. Autor stworzył opowieść z jednej strony na wskroś amerykańską, z drugiej zaś strony wybitnie uniwersalną. O wartościach ponadczasowych jak samotność, miłość, wierność – pisze bez ckliwości, ale za to z wielkim znawstwem. Trzeba przeczytać i się rozsmakować.
Na zakończenie pozwolę sobie przytoczyć dość obszerny fragment, który stanowi doskonałą ilustrację/kwintesencję tego, o czym pisałam wcześniej:

 

Pamiętam również wiele innych rzeczy – materialnych i niematerialnych: bezlitosny blask światła sali operacyjnej, białe buty piszczące na białej podłodze, muchę zanieczyszczającą gazę oraz prywatne dramaty, które toczyły się wokół mnie po obu stronach korytarza w szpitalu położniczym. Czułem szczęście par trzymających pierwsze dziecko oraz hart ducha katolików odbierających dziewiąte. Wyczułem rozczarowanie młodej matki, gdy na twarzy właśnie urodzonej dziewczynki rozpoznała charakterystyczny podbródek swojego męża, oraz przerażenie świeżo upieczonego ojca, który obliczył, ile będzie kosztować wykształcenie trojaczków. Na kondygnacjach znajdujących się nad salą porodową, w pomieszczeniach bez kwiatów, leżały kobiety wracające do zdrowia po histerotomii lub mastektomii. Nastoletnie dziewczyny z pękniętymi torbielami jajników drzemały pod wpływem morfiny. Od samego początku byłem tym otoczony – ciężarem kobiecego cierpienia, z jego biblijnym uzasadnieniem i nagłymi zniknięciami.

7 komentarzy

  1. Middlesex przeczytałam w grudniu i mnie też urzekła wielowymiarowość tej powieści. Największą jej zaletą są dla mnie relacje rodzinne u Stephanidesów i żywi, dobrze skonstruowani bohaterowie. Podobały też mi się ironiczne i śmieszne refleksje dotyczące rzeczywistości, które Eugenides zręcznie wplótł w opowieść Calliope. Na pewno jest to jedna z tych książek, o których trudno jest zapomnieć. Największą jej wadą dla mnie była…okładka, na której zostały nieestetyczne zagięcia po czytaniu. Nie lubię niszczyć książek, a tutaj inaczej się nie dało.

    1. Ja akurat jestem typem (typką?), która mocno użytkuję książki tj. zaginam rogi, piszę długopisem, więc mnie takie rzeczy nie przeszkadzają 🙂 Mój egzemplarz ponadto wykąpał się, gdyż wpadł do wanny 😉 A w kontekście samej książki – wszystko zgoda! 🙂

  2. Wspaniale, że napisałaś o tej książce. Czytam swoje książki z półek pewnym systemem i ostatnio trochę oszukałam i ją ominęłam, wzięłam coś cienkiego, bojąc się, że ta powieść będzie jakąś zimną relacją o seksualnych potyczkach głównego bohatera. A tu niespodzianka, jak miło! Teraz już nie będę się wahać, ta książka wraca do kolejki i będzie w niej szósta 😉
    Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *