„Śladami Steinbecka. W poszukiwaniu Ameryki” Geert Mak. A na tylnym siedzeniu noblista…

„Śladami Steinbecka” Geerta Maka to reportaż o dwóch Amerykach. Tej steinbeckowskiej z roku 1960 – potężnej, jednorodnej, ciut naiwnej, pastelowej, czasów cadillaca eldorado, gdzie wiara w ‚american dream’ jest wiarą dominującą i niezachwianą. I tej drugiej, współczesnej, pióra holenderskiego reportera i historyka – silnie pluralistycznej, naznaczonej kryzysem, lękiem, ale też nadzieją. Mak, który wyrusza dokładnie 50 lat po amerykańskim nobliście, skrupulatnie i sprawnie konfrontuje obie te rzeczywistości. Próbuje, podobnie zresztą jak autor „Gron gniewu”, dotrzeć do jądra „amerykańskości”, wszystkimi zmysłami zrozumieć i pojąć Stany Zjednoczone Ameryki. I jakże wspaniale mu się to udaje. Na boga! Wspaniale!

I’m still a Man. Damn it! – powie 58-letni Steinbeck do swojej trzeciej, ukochanej żony Elaine. Zmęczony, siwiejący już pisarz doskonale zdaje sobie sprawę z upływającego czasu. Marzy o ostatniej, wielkiej przygodzie. Pragnie udowadniać sobie i innym, że na wiele go stać, że nie powiedział ostatniego słowa – i to zarówno w sferze literackiej, jak i poza nią. Zieloną półciężarówką wyrusza więc w podróż po Ameryce. Towarzyszy mu ukochany pies Charley. Plan jest ambitny a trasa wyczerpująca. Potem syn Steinbecka John junior powie: Jesteśmy z Thomem przekonani, że nigdy nie rozmawiał z żadnym z tych ludzi. Siedział tylko w tym swoim samochodzie i pisał ten cały shit. Efektem końcowym podróży będzie książka „Podróże z Charleyem. W poszukiwaniu Ameryki”. Wydawnictwo, w którym się ukaże zaliczy ją do literatury non-fiction – zmęczony Stainbeck nie będzie oponować. Później badacze, w tym Mak, stwierdzą, że w tekście jest wiele przekłamań, że tekstowi zasadniczo bliżej do obszaru fikcji. Lecz nie prawdopodobieństwo zdarzeń jest najważniejsze, lecz fakt, że książka zostanie przyjęta dość dobrze, i to zarówno przez krytyków, jak i czytelników (co wyjątkowo rzadkie dla prozy Steinbecka). Cztery miesiące po premierze „Podróży z…” autor otrzyma Literacką Nagrodę Nobla.

Mak, podobnie zresztą jak autor „Myszy i ludzi”, przemierza prowincje Ameryki i na niej głównie skupia swoją uwagę. Krok po krok, kilometr po kilometrze wprowadza nas w jej rzeczywistość, okraszając wszystko sporą dawką historii. Erudycja Maka jest niedościgniona – niewolnictwo, egalitaryzm, południowo-północne zróżnicowanie Stanów, Wietnam, Irak i Afganistan… Trudno szukać tematu, którego nie poruszyłby reporter. Podróż trasą Steinbecka zdaje się być tylko pretekstem do opisania współczesnej kondycji tegoż niezwykłego i fascynującego państwa.

Świetny, nad wyraz rzetelny, pochłaniając i niemożliwy do przeoczenia reportaż.

***

Recenzja opublikowana pierwotnie na portalu „Lubimy Czytać” 

8 komentarzy

  1. Rzadko sięgam po reportaże, ale raz na jakiś czas, głównie na blogach, trafiam na tzw. "must-read". W zeszłym roku była to "Ameksyka", tym razem będzie to ta książka. Choć najpierw wypadałoby przeczytać "Podróże z Charleyem"…

    1. Myślę, że "Podróże z Charleyem" można być uzupełnienie lektury Holendra, ale nie jest konieczna. Mak pisze sprawnie, przejrzyście i obrazowo. Czy to jest konieczni lektura? tego nie wiem, ale sprawia wiele przyjemności 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *