Kręte drogi literatury. Kot

Nie ufam tej książce. Nie ufam jej autorowi. Dzieło stworzone w narkotycznej/alkoholowej ekstazie w przeciągu zaledwie trzech tygodni (niektóre źródła twierdzą, że to jednak były trzy miesiące) budzi w mej mieszczańskiej (wiejskiej!) i statecznej duszy niepokój. Oczekiwałam od tej książki naprawdę wiele. W końcu to legendarna pozycja. Manifest ruchu Beat Generation, którego znajomość może ułatwić nam nawiązanie kontaktu z nonkonformistycznymi znajomymi i/lub okolicznymi hipsterami (chociaż trudno o nich w mej wiosce). Skąd ta złośliwość z mej strony?! Ano stąd, że spodziewałam się dzieła naprawdę wybitnego a otrzymałam jedno wielkie czytelnicze rozczarowanie.

Zapierająca dech w piersiach. Wspaniała i odkrywcza. Wyjątkowa, co tam wybitna! Pozycja, którą należy przeczytać. Nie, nie! Na pewno taką książką nie jest „W drodze” Kerouaca (A może jednak jest?). Fabuła tegoż wydawnictwa nie należy do skomplikowanych. Młodzi bohaterowi powieści, rozczarowani życiem w powojennej rzeczywistości Stanów Zjednoczonych odrzucają wszelkie wartości których symbolem jest własny domek na przedmieściach i niedzielne spacery z rodziną. Ochoczo zaś korzystają z wszelkich uciech życia – przygodny seks, marihuana i inne używki (o matko! Ja naprawdę się starzeję!), koczownicze życie, autostopowe podróże po całych Stanach. Jednym słowem wolność w najlepszym i najbardziej destrukcyjnym wydaniu. A wszystko to by uwolnić się od groteskowego systemu jaki oferuje rząd Ameryki lat pięćdziesiątych XX wieku. Bo jeszcze wszystko wygląda uroczo i nieskazitelnie. Jeszcze bańka hipokryzji nie pękła. Jak na razie są drobne rysy. A ich zwiastunem są właśnie bitnicy. Młodzi i inteligentni „poszukiwacze” przygód. Wielbiciele jazzu, których egzystencjalni pobratymcy z europejskich knajp z  równym zapałem sprzeciwiają się systemowi. Potem nastanie czas hipisów. Konserwatywni Amerykanie (na chwilę) poniosą sromotną klęskę.

„W drodze” to powieść napisana metodą „strumienia świadomości” lub jak wolał autor metodą „spontanicznej prozy”. Bohaterowie powieści to niespokojny i szalony Dean oraz początkujący pisarz Sal Paradise (alter ego Kerouaca). Mężczyźni  przemierzają wzdłuż i wrzesz kontynent w poszukiwaniu niezobowiązującego szczęścia. Wolni i spontaniczni, bez pieniędzy i planów – poznają dziewczyny, kradną samochody, piją w przydrożnych knajpach. Jednym słowem – żyją pełnią życia eksplorując rzeczywistość podszewkową. Powieściowy świat po około 100 stronach potencjalnego czytelnika zaczyna jednak nużyć. Rozumiem radość uczestnictwa w wydarzeniu. To musiała być ogromna frajda. Kilkuset stronnicowa relacja jednak uwiera. Nie przekonuje. Brzmi zresztą, w świecie współczesnego szaleństwa, jak przebrzmiała i dość naiwna melodia. Melodia, której zakończenie dopisane zostało przez życie. Bo z takich pogmatwanych przygód nie wychodzi się cało. Przedwczesna śmierć często przekreślała bowiem plany anarchistyczny twardzieli. Książka, moim zdaniem, nie wyszła cało z próby czasu. I być może tylko dzięki takim cytatom warto sięgnąć po powieść „W drodze”:

„(…) bo dla mnie prawdziwymi ludźmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy, chęcią zbawienia, pragnący wszystkiego naraz, ci, co nigdy nie ziewają, nie plotą banałów, ale płoną, płoną, płoną, jak bajeczne race eksplodujące niczym pająki na tle gwiazd, aż nagle strzela niebieskie jądro i tłum krzyczy „Oooo!” s. 12

Cudowne i prostoduszne. Donkiszoteria w czystym wydaniu. A i tak chętnie wybrałabym się z chłopakami w drogę. Przecież, co oczywiste, żyje się raz!

***

Niedługo premiera filmu w reż. Waltera Sallesa. Wybieram się.

29 komentarzy

  1. powiem Ci …
    ta książka stoi u mnie na półce od lat 15 co najmniej i jakoś wciąż, coś tam mi zaprząta głowę i ją odkładam. Przegapiłam tak "Buszujacego w zbożu" ( bo teraz jestem już na to za stara) ale pocieszam się, że jakieś inne cuda Salingera łyknęłam. A na Kerouaca zawsze zerkałam z namaszczeniem, no bo to w końcu taaaakie kultowe dzieło! no wszyscy mi mówili, kazali czytać! a mi było wstyd że ja wciąż jeszcze nie przeczytałam.
    Teraz nie pozostawiasz mi wyboru, żeby się z Tobą zgodzić lub pokłócić:-) muszę przeczytać, bo aż mi się wierzyć nie chce w Twoje odczucia:-), muszę sama doświadczyć

    1. Limonka –
      ja też raczej jestem zwolenniczka takiego pisarstwa. Ale "W drodze" troci mi troszkę fałszem, pozą. Może się mylę, ale naprawdę dla mnie to wydawnictwo było wielkim rozczarowaniem. A cytat rewelka!

      moc serdeczności 🙂

  2. Uff, a juz się bałam, że będziesz się zachwycać i znowu będę sie musiała zastanawiać, czego tam nie dostrzegałam. Mogę się podpisać pod Twoimi uwagami, choć przyznaję, że nie przeczytałam książki do końca, nie dałam rady. No, dobra, nawet do połowy nie dociągnęłam… ("Powieściowy świat po około 100 stronach potencjalnego czytelnika zaczyna jednak nużyć." – No właśnie 🙂 )

  3. Ja tą książkę pochłonąłem, jest napisana prostym językiem i opisuje proste przygody. Tacy byli beatnicy i tak traktowali życie. Nie jest to bestseller ale to nie o to chodzi. Kto zna i lubi takie klimaty polubi również tą książkę. Polecam również książkę "Włóczędzy Dharmy".

    1. Qba –
      hmmm…faktycznie chcieli uchodzić za wolnych. Ale czy naprawdę cenili proste życie?! Raczej traktowali życie jako skomplikowany ciąg labiryntów w którym rozkosznie jest się zagubić. Plus trochę wydumanej religijności. A i jeszcze cenzura książki, której dopuścił się sam autor. Dla mnie trochę troci fałszem. Być może się mylę. A być może jestem za stara na tę pozycję?! 😉

      moc serdeczności 🙂

    2. Myślę, że to kwestia mentalności a nie wieku. Tą książkę czytałem ileś ładnych lat temu, bo kiedyś porywały mnie takie klimaty. Kerouac był beatnikiem, opisuje klimat tamtych lat więc jest bardziej wiarygodny od wielu pisarzy wymyślających historie z palca. Oczywiście, nie potępiam wysysania z palca, piszę tak tylko w tym kontekście ;-).
      Pewnie, że nie każdy musi polubić tą książkę, ale jest to świadectwo pewnej epoki, dla niektórych ciekawej i tajemniczej.

  4. Książkę czytałam w zeszłe wakacje. Nie powaliła mnie ale czytało mi się ją całkiem ok. Zgadzam się że jest w niej trochę dłużyzn i opisów które nudzą. Ale ksiązka ma zdecydowanie w sobie coś takie, że podczas czytania ma się ochote rzucić wszystko i wybrać się w taką podróż jak chłopaki.

    Filmu nie mogę się już doczekać. Nie tylko ze względu na to że jestem ciekawa jaka będzie ekranizacja ale też ze względu na Garretta Hedlund (którego kocham miłością wielką 😉 ) w roli Dean'a

  5. Hm, dla mnie już chyba za późno na taką lekturę, trzeba było przeczytać w pakiecie z Witkacym – :Narkotyki niemyte dusze" i "Nagim Lunchem" Burroughs'a, a to było daaawno, zapotrzebowanie na takie wynurzenia 😉

    Nie sądzisz może że taką kultową pozycją, odpowiednikiem Kerouaca na nasze czasy jest Palahniuk ze swoim "Podziemnym kręgiem"? Po często mi się obiły o uszy takie opinie.

    1. Inwentaryzacja krotochwil –
      dokładnie 😉 Jeszcze kilka lat temu zabrałabym się z chłopakami na stopa. A dziś to tylko cień marzeń 🙂

      A Palahniuka nie czytałam. Przyznaję się bez bicia. Zatem nadrobię zaległości. Film oczywiście widziałam. Zresztą to ulubiony obraz mojego męża. I uwielbiam ścieżkę dźwiękową. Narobię – obiecuję 😀

      moc serdeczności 🙂

    1. Marlow –
      A no 😉 niech troszkę poczeka 🙂 chociaż wrześniowa premiera filmowa skłania do sięgnięcia po Kerouaca, to może troszkę poczekać. Może to przyszłego lata? Wakacje sprzyjają bowiem podróżom 🙂

      moc pozdrowień 🙂

  6. To może ja jestem trochę dziecinny, trochę naiwny, na pewno bardzo sentymentalny, bo książka mi się szalenie podobała (właśnie poluję na własny egzemplarz w cenie urzywano-nie-księgarnianej, bo chętnie bym wrócił, szczególnie, że jak nic polecę do kina na ekranizację; gdyby ktoś chciał odsprzedać kurzozmiotkę, możemy się dogadać ;-)).
    Zawsze miałem małe ciągoty do wielkiego szaleństwa (ze średniej arytmetycznej wynika, że szalałem średni, ale jednak), do włóczęgostwa, autostopu i w ogóle. 'W drodze' czytałem, gdy mi za ścianą już spały dzieci a na kanapie obok siedziała żona, czyli gdy już miałem ten bardziej szalony etap mojej drogi za sobą – i chyba dlatego czytałem z wypiekami na twarzy a i czasem łezką w oku.
    I gdyby tak wtedy do mnie zapukał jakiś Dean Moriarty, to kurde… z wielkim żalem bym mu odmawiał.

    1. Marcin –
      mailowo podrzuć adres to ci ją podeślę. Jak tylko oczywiście wyrwie się z mej wioski do ludzi 🙂

      A kurczę u mnie dziecko spało, mąż na kanapie i nic a nic nie zaiskrzyło. Ale rozumiem. Bo chociaż jestem typ domatora to rozumiem zew. Jak tylko namiastkę takiego życia to doświadczyłam na studiach. I chyba wystarczy 🙂

      moc serdeczności 🙂

  7. Kurczę. Własnie zamówiłam sobie Maggie Cassidy, dziś otwieram,a tam w środku reklama "W drodze". I książki, i filmu. Oczywiście wraz z cytatem, który przytoczyłaś. I już zaczęłam rozpaczać, że jak to mogłam przegapić takie dzieło, dlaczego jeszcze nie mam tej książki. O mały włos bym w euforii zamawiała, ale… trochę mnie przystopowałaś. Dziękuję! Lepiej wypożyczę, przewertuję i wtedy zdecyduję. Nie chcę wyrzucić w błoto pieniędzy na kupno przereklamowanego dzieła "wybitnego". ale nie skreślam go – a nuż mi się spodoba bardziej niż Tobie?:) Sprawdzę 🙂

    1. Scathach –
      zgadzam się w 100% procentach – należy samemu posmakować. Być może to nie mój czas i nie miejsce na tę lekturę. Ale warto – dla własnego osądu 🙂

      moc serdeczności 🙂

      PS Spontaniczne zakupy książkowe zrujnują moje konto 🙂 jestem od nich uzależniona. Zdecydowanie 🙂

    1. Mag-
      kurczę, może jakbym właśnie trafiła na tę książkę w liceum. Ale statecznej młodej matce to nijak takie przygody w głowie 😉 Ale czytając teraz książkę Patti S., gdzie autorka zachwyca się autorem K. pomału dojrzewam do zmiany decyzji 😉

      moc serdeczności 🙂

  8. Po pierwsze zastanawiałam się o co chodzi z tym tekstem 'zadomowiona kicia' jak tam żadnego kota nie widzę 😀 po kilku minutach owszem jest i powiem tyle, że zadomowił się na całego, że aż go nie zauważyłam.

    Co do książki to przeczytałam i zalicza się do grona moich ulubionych. Z drugiej strony nie wiem jakbym odebrała tą powieść teraz jak jest na nią taki boom i we wszystkich witrynach księgarń aż krzyczy do ciebie "Maggie Cassidy" Kerouaca..
    Śmieszy mnie to, że porównują dzisiejszych hipsterów z tamtymi. To nie byli chłoptasie w skrojonych sweterkach i rureczkach z H&M tylko nie mający ograniczeń, szaleńcy intelektualni.
    Z drugiej strony nie wiem jakbym odebrała tą powieść teraz jak jest na nią taki boom i we wszystkich witrynach księgarń aż krzyczy do ciebie "Maggie Cassidy" Kerouaca..

    1. Sara Deever –
      a z kotem to była zabawa na zasadzie "Gdzie jest Wally?". Nieźle się ukryła zaiste 🙂

      Zgadzam się – Kerouac jest wszędzie, ale może z drugiej strony to Ci H&M'owcy przeczytają klasyka? Albo może się z nim tylko pokażą? 🙂 W każdym razie może troszkę wiedzy dotrze do ich świadomości:) Jestem optymistką. A na film i tak się przejdę. Jestem szalenie ciekawa ekranizacji 🙂

      moc pozdrowień 🙂

Skomentuj Mag Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *