Być jak Jay Gatsby. Amatorszczyzna i ekranizacje

Ktoś kiedyś powiedział, że książkę powinno czytać się z zupełnym pominięciem życia autora. Według reguł tego założenia dzieło literackie należy zatem odbierać tak, jakby autor w ogóle nie istniał  (i w żadnym wypadku nie mam tu na myśli rzeczywistości w której egzystuje twórca, jej wpływ jest bezdyskusyjny). Nie-biograficzny sposób interpretacji (tak ochoczo lansowany na studiach humanistycznych), w moim przypadku, niestety nie ma szans. Bo jeśli w odniesieniu do beletrystyki mogłabym się jeszcze pokusić o takie spojrzenie, to w przypadku szeroko pojętej literatury faktu niestety nie. Temat odbioru dzieła przez pryzmat życia danego pisarza jest tematem niezwykle szerokim i obfituje w wiele pułapek (myślę nawet, że każde dzieło literackie należy rozpatrywać indywidualnie). Nie sposób zatem w tej króciutkiej notce oddać wszystkich niuansów tegoż fascynującego zagadnienia. Jako jednak interpretacyjny amator jestem skłonna zaryzykować obrazoburcze stwierdzenie, że „biogram i dzieło” to prawie zawsze nierozerwalny duet. Jak Bonnie i Clyde, jak Sherlock Holmes i doktor Watson, jak Mama i Tata Muminka, w końcu jak Francis Scott Fitzgerald i jego żona Zelda. I być może jest to mało „profesjonalne” z mojej strony, ale po przeczytaniu biografii autora „Wielkiego Gatsbego” trudno, zaprawdę trudno nie ulec pokusie „interpretacji przez biografię”. Zbyt wiele alkoholu przepłynęło bowiem przez gardło Jaya Gatsbego i Nicka Carrawaya – bohaterów powieści, zbyt wiele kobiet przeszło przez ich ręce, zbyt wielu skandali byli uczestnikami, aby nie nazwać ich alter ego Fitzgeralda. No i jeszcze cały ten blichtr i rozpusta – jednym słowem rozkoszna Ameryka lat dwudziestych XX wieku.

„Wielki Gatsby” to historia zgoła całkiem klasyczna. Ubogi dżentelmen – w tej roli tytułowy Gatsby – zakochuje się w panience z dobrego domu Daisy. Nie posiadając wystarczających funduszy, aby spełnić zachcianki dziewczyny, i tym samym sprostać oczekiwaniom jej rodziców, postanawia za wszelka cenę dorobić się ogromnej fortuny. Jednak w tym czasie narzeczona ubogiego amanta, zniecierpliwiona długim oczekiwaniem, poślubia innego dżentelmena Toma. Co oczywiste – całkiem zamożnego. Spłukany, już były narzeczony, nie poddaje się łatwo. Zdobywając upragnione, naprawdę wielkie pieniądze  – powraca, aby odzyskać serce ukochanej. W ten sposób Fitzgerald serwuje nam tradycyjny miłosny trójkąt. Trójkąt, którego historię poznajemy z opowieści narratora Nicka Carrawaya – sąsiada Gatsbiego i jednocześnie kuzyna dziewczyny o której rękę toczy się bój. A wszystko to dzieje się w roku 1922 na Long Island. Gdzie słoneczne i wyjątkowo upale lato daje się we znaki naszym bohaterom. Gdzie obfitość wypitego szampana równa jest ilości zainaugurowanych romansów. Gdzie blichtr i przepych idą w parze z pustką i rozczarowaniem. Soczysta, piękna proza! I te cudowne „okrąglutkie” zdania.

„I pomyśleć, że w tym upale komuś może nie być obojętne, czyje wargi całuje, czyja głowa odcisnęła mokry ślad na kieszeni piżamy, tuż nad sercem!”

Fitzgeralda zalicza się do autorów nurtu „Lost Generation” tj. pokolenia amerykańskich pisarzy, którzy uczestniczyli w I Wojnie Światowej. Rozczarowanie nowym powojennym światem, w konsekwencji przyniosło także rewizję zasad moralnych i obyczajowości. „Wielki Gatsby” to zatem opowieść o ludziach przegranych, którzy mimo bogactwa nie potrafią lub nie chcą sprostać zastanej rzeczywistości. I właśnie opis tej rzeczywistości jest najciekawszym elementem historii. Oczywiście, że warto!

 „Ile razy masz ochotę kogoś krytykować (…) przypomnij sobie, że nie wszyscy ludzie na tym świecie mieli takie możliwości jak ty.”

Wszystkie cytaty za: F.S. Fitzgerald „Wielki Gatsby”, tłum. A.Demkowska-Bohdziewicz, Wydawnictwo „Książka i Wiedza”, Warszawa 1982.

***

Na marginesie:

Biję się w pierś ponieważ do tej pory nie doceniałam literatury amerykańskiej  – a tu objawił się dla mnie ostatnio Steinbeck i Fizgierald. A ile jeszcze nie odkrytych wysp przede mną

32 komentarze

  1. Jedna z moich ulubionych książek, odkryta dosyć późno. Bardzo się cieszę, że mogłem przeczytać pozytywną recenzję "Wielkiego Gatsby'ego", bo to nie często się zdarza. Czytałem np. w recenzjach, że jest nudna i nieciekawa. Oznacza to, że autor takiej recenzji nie zrozumiał i nie wczytał się dobrze w tekst, zawierający wiele symboli i znaczeń, skupił się tylko na powierzchni. Warto zwrócić też uwagę na rolę narratora i jak pięknie jest to napisane. Ale oczywiście nie wszystkim musi odpowiadać taka literatura, jeżeli chodzi o mnie dużo zawdzięczam pewnej osobie, która mi ciekawie o tej powieści opowiadała.

    1. Zbyszekspir –
      bardzo dobra rzecz, bez dwóch zdań. A u Ciebie również króluje obecnie Fitzgerald 🙂
      Dla mnie ta powieść to prawdziwe odkrycie. Faktycznie jest wielowymiarowa i wielokontekstowa. Niewyczerpana możliwość interpretacji.

      Teraz tylko czekam na film.

      Dzięki za twoją notkę. Lektura jej była samą przyjemnością 🙂

      Serdecznie pozdrawiam 🙂

    1. Papierowa panna –
      miałam podobnie 😉 Mam naprawdę sporo książek na liście "koniecznie-muszę-przeczytać". Wiele zaległości a tu ciągle pojawiają się nowe rzeczy. Życie czytelnicze to mieszanina udręki i przyjemności. Zdecydowanie 😉

      moc serdeczności 😀

  2. Wow! Zapowiadają się dwa świetne filmy. Obydwie książki czytałam i te ekranizacje koniecznie muszę obejrzeć. Cieszy mnie, że filmowcy odświeżają takie kultowe dzieła literackie, może więcej osób je dzięki temu przeczyta.

    A jeśli zamierzasz dalej drążyć temat literatury amerykańskiej, to czy mogę Ci nieśmiało podsunąć Erskine'a Caldwella? 🙂 No i Vonnegut rzecz jasna, oraz Irwin Shaw! A "Paragraf 22", czytałaś? Ja akurat za amerykańską literaturą, tą starszą zwłaszcza, z pierwszej połowy ubiegłego wieku, przepadam 🙂

    1. Naia –
      z niecierpliwością czekam na premierę filmów 🙂
      Lektura "W drodze" jeszcze przede mną, ale myślę, że będzie to owocne spotkanie czytelnicze 🙂

      "Paragraf 22" czytałam. Świetna książka. Showa mam w domu – mąż właśnie czyta "Młode lwy" – a ja już go wpisuje na listę 🙂

      Dzięki za nazwisko Caldwella – zapowiada się rewelacyjnie. Szczególnie raduje w haśle Wikipedii sformułowanie "autor publicystyki społecznej i reportaży". Koniecznie do zdobycia 🙂
      A czy możesz polecić mi na początek jakiś konkretny tytuł? Będę bardzo, bardzo wdzięczna 🙂

      moc serdeczności 🙂

    2. Oj, nie nazwałabym Caldwella autorem publicystyki i reportaży… Dla mnie Caldwell jest pisarzem, który w sposób tragikomiczny ukazywał życie białych i Murzynów. Czytałam kilka jego książek. Podobały mi się "Blisko domu" oraz "Jenny".
      Z pisarzy amerykańskich cenię Theodore Dreisera.
      Pozdrawiam serdecznie 🙂

    3. Koczowniczka –
      a jednak nie można zawierzać Wikipedii 😉 nic a nic ;)Właśnie wypatrzyłam na Allegro "Blisko domu" za złotówkę i już jest moja 🙂

      A w przypadku T. Dreisera jakiś konkretny tytuł? Bo zapowiada się równie ciekawie 🙂

      Dziękuję i serdecznie pozdrawiam 🙂

    4. Caldwella w Polsce znamy głównie z powieści i z opowiadań. Powieści są krótkie, pełne humoru, napisane w bardzo oryginalny sposób.
      Ciekawa jestem, czy spodoba Ci się "Blisko domu". Bohater tej książki jest nieco denerwujący 🙂
      Dreisera czytałam tylko "Tragedię amerykańską" – ale już ta jedna książka wystarcza, by uznać go za bardzo utalentowanego pisarza.

    5. Koczowniczka ma rację, coś na tej Wikipedii pozmyślali tym razem, reportażystą to Caldwell nie jest, a przynajmniej ja go jako takiego nie znam. Ja akurat "Blisko domu" i "Jenny" nie czytałam, ale za to mogę polecić "Ziemię tragiczną" i "Dom na wzgórzu". I faktycznie to są takie książeczki na jeden wieczór, czyta się bardzo lekko i jest dużo humoru, choć, tak jak Koczowniczka napisała, podszytego tragedią, z poważnymi i trudnymi problemami w tle. To takie trochę przewrotne podejście do amerykańskiego Południa, myślę, do zaaplikowania po Steinbecku dla równowagi 🙂

      A "Młode lwy" się mężowi podobają? 🙂 Ja je czytałam chyba trochę za wcześnie, jako siksa z gimnazjum, i byłam przerażona, wstrząśnięta, oszołomiona. Przydałaby mi się chyba ponowna lektura, podchodząc już trochę bardziej na chłodno.

    6. Naia –
      zdecydowane "nie" mówię Wikipedii zatem 🙂 Skubana – tak mnie oszukać. W przyszłości będę bardziej czujna :)Już nie mogę doczekać się lektury. I ma nadzieję, że to będzie początek nowej wspaniałej przyjaźni literackiej 🙂

      Podobają się bardzo, bardzo. Chociaż lektura idzie mu cosik opornie przez nadmiar obowiązków. Potem ja je przejmuję 🙂

      moc serdeczności 🙂

  3. Z niecierpliwością czekam na ekranizację Gatsby'ego. Love is Blindness w wykonaniu Jack'a White'a przyprawia mnie o ciarki na plecach, a DiCaprio cenię bardzo jako aktora. A "W drodze" to moja ukochana książka, więc polecam gorąco!

    1. Lilithin –
      mnie również podoba się ten utwór. Bardzo, bardzo. A jako wielka fanka U2 to również uwielbiam pierwotną wersję :)Ciekawa jestem DiCaprio. Zobaczymy jak sobie poradził 😉
      "W drodze" już czeka na półce 🙂

      moc serdeczności 🙂

  4. O, pamiętam jak odkrywałam Fitzgeralda, na przemian z Caldwellem właśnie. W takim razie powinien ci się spodobać też 'Ostatni z wielkich'Fitzgeralda , chyba ostatnie, co czytałam. I polecam.
    A filmu z Leonardem trochę się obawiam po jakże ujmującej wersji z pięknym Redfordem i Mią Farrow 😉
    No ale dobrze,dobrze, niech znowu zapanuje moda na dwudziestolecie 😉

    1. Inwentaryzacja krotochwil –
      dzięki za tytuł. Już zapisuje go w kajecie 🙂
      Również jestem ciekawa roli DiCaprio. Chociaż aktor z niego nie najgorszy, to faktycznie stanął przed prawdziwym wyzwaniem. Zobaczymy w grudniu czy sprostał 🙂
      dokładnie, tym bardziej że to naprawdę interesujący okres, szczególnie w Stanach – a zresztą u nas też nie mało się działo 🙂

      moc serdeczności 🙂

  5. Bardzo lubię "Wielkiego Gatsby'ego", ale osobiście uważam, że Fitzgerald rozwinął skrzydła dopiero w niedokończonym "Ostatnim z wielkich" – jest to książka porażająca.

    W ramach lektury uzupełniającej polecam dwie rzeczy: "Ruchome święto" Hemingwaya oraz "O północy w Paryżu" Woody'ego Allena: obie zawierają Fitzgeralda.

  6. Agnes –

    dla mnie bomba. Ale ja ostatnio jestem oczarowana literaturą amerykańską, więc pewnie nie jestem do końca obiektywna 🙂
    Ale tak serio, serio to uwielbiam taki dekadencki klimat, wyrazistą epokę i nagle zwroty akcji …

    Teraz chyba przeczytam jego inną powieść …

    moc serdeczności 🙂

  7. Dziękuję za polecenie "Wielkiego Gatsby", muszę koniecznie przeczytać przed obejrzeniem filmu, bo, sądząc po trailerze, będzie wart obejrzenia 😉 Bardzo lubię DiCaprio jako aktora, więc wierzę, że podoła wyzwaniu. Jestem również ciekawa Carey Mulligan, bo jest w niej coś, co mnie denerwuje, a jednocześnie przyciąga. Widziałam kilka filmów z nią i mam ochotę na więcej 😉 Ale książka musi być pierwsza! Pozdrawiam

  8. Przeczytałam "Wielkiego Gatsby'ego" i polecanego wyżej "Ostatniego z wielkich". Ta druga książka spodobała mi się nawet bardziej od pierwszej. Ale! Idąc za ciosem sięgnęłam po kolejną książkę z kręgu literatury amerykańskiej – "Lucy Crown" Irwina Shawa i to dopiero było odkrycie! Dziękuję więc podwójnie, za Fitzgeralda i inspiracje w odkrywaniu literatury amerykańskiej 🙂

    1. Kitty – ale się cieszę, że tobie również się książka podobała 🙂 Właśnie poluję na różne południowo-amerykańskie książki. Dziękuję za podrzucenie tytułu – już zaczynam się zanim rozglądać 🙂

      Moc serdeczności – i ja również dziękuję 🙂

Skomentuj pisanyinaczej.blogspot.com Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *