Polemika z Adorno. Ida Fink „Podróż”

Wiele już rzeczy powstało o Holokauście w strukturze literatury. Świadectwa, wspomnienia, wiersze, liczne powieści składające się na ten olbrzymi tematyczny nurt zajmują pokaźne miejsce w niejednej bibliotece. I dobrze. Pamięć, jej literacki artefakt, jest przecież wyznacznikiem trwania. Szansą na przedłużenie istnienia. Niedobrze jednak, gdy ta sama „pamięć” znudzi się czytelnikowi, lub co gorsza, gdy potencjalny odbiorca odrzuci jej istnienie zniechęcony jakością przekazu. Dlatego tak ważna jest forma, proza czysta, nieskazitelna, która pozwoli każdemu, kto nie żył w tamtych okrutnych czasach kiedy ludzkość postradała zmysły, odkryć i odczuć jak najbardziej prawdziwie oblicze Zagłady. Przykładem takiej doskonałej pamięci, która przenosi nas w tamten czas jest książka Idy Fink „Podróż”.

W „Podróży” głównymi bohaterkami są dwie, bardzo dobrze wykształcone żydowskie dziewczyny. Starsza jasnowłosa Ida oraz jej młodsza ciemnowłosa siostra. W wyniku stopniowej likwidacji getta w dawnej, wschodniej części Rzeczypospolitej kobiety zmuszone są opuścić swoje rodzinne strony. To jedyny sposób na przeżycie. Plan ucieczki jest teoretycznie prosty – zgłosić się do Arbeitsamtu, wyjechać w na roboty do Niemiec, ukrywać się w samej paszczy lwa. Teoretycznie bezpieczne. Jednakże, mimo całej doskonałości planu, rozpoznanie dwóch wystraszonych dziewczyn, które ciągle zmieniają imiona, tożsamość udając chłopki, proste dziewczyny z prowincji, wcale nie należy do trudnych.

Współtowarzyszki niedoli, Polki, które wraz z bohaterkami pracują w niemieckiej fabryce bardzo łatwo odkrywają prawdziwą tożsamość dziewczyn. Plotka ma ogromną siłę, tak samo jak nienawiść, która niszczy wszystko, co napotka na swojej drodze. Niedługo o ich istnieniu dowiaduje się również niemiecki nadzorca, który w ostateczności pozwoli dziewczynom uciec. Następnie kolejne kryjówki, kolejne imiona. Desperacja i odwaga – mechanizmy, które nakazują przetrwanie. W końcu pancerne auta francuskiej armii. Symbol wolności. Powrót do Polski i spotkanie z ojcem. Wyjątkowe zakończenie. Wyjątkowe.

Proza Fink jest literacko czysta. Trudno w niej doszukiwać się emocjonalnych naleciałości, zbędnych słów, niepotrzebnych znaków interpunkcyjnych. Wszystko, co zawarte jest w książce „Podróż” ma konkretne uzasadnienie. Świat przedstawiony przez tę uznana i nagradzaną polskojęzyczna pisarkę jest światem, w którym trudno doszukiwać się słów rozgoryczenia i żalu. W tym tekście najważniejsza jest walka, aż do kresu sił. Czytelnik, który zostaje zabrany w tę niebezpieczną podróż, dzięki sugestywnemu pisarstwu Fink zatraca się w powieści, żyje losem bohaterek, wyczuwa napięcie, strach, ale też nadzieje. To bez wątpienia stanowi siłę tekstu.

Powieść „Podróż” Idy Fink jest odpowiedzią na słynne zapytanie Theodora W. Adorno „Czy po Auschwitz możliwa jest poezja?”, dalej jakakolwiek forma wyrazu literackiego. W jak najszerszym kontekście – owszem jest. Jeśli przybierze ona kształt prozy, jaką oferuje nam ta wybitna autorka.

***

Recenzja opublikowana na portalu „Lubimy Czytać”

25 komentarzy

  1. Ja czytałam opowiadania "Odpływający ogród" – polecam! Mocne, zapadające w umysł, czytałam jedno opowiadanie naraz, bo trzeba je dozować – przynajmniej dla mnie. Mam jedna prośbę do Ciebie dotyczącą wczesniejszej recenzji – możesz mi coś polecić Akunina (którego nigdy nie czytałam – ooo!)na pierwszy raz? Pozdrawiam!!!
    banita

    1. Banita –
      już rozpoczęłam poszukiwania "Odpływającego ogrodu" 🙂 Mam nadzieję w niedługim czasie go zdobyć 🙂

      Myślę, że najlepiej przygodę z Akuninem rozpocząć od pierwszego tomu przygód Fandorina, czyli "Azazela" a Pelagię zostawić sobie na czytelniczy deser 🙂 Ja również muszę uzupełnić środek jego przygód dzeilnego detektywa 😉

      Serdeczności 🙂

  2. Nie czytałam jeszcze Idy Fink, ta książka brzmi znakomicie – dziękuję za naprawdę dobrą recenzję. Zastanawia mnie, że często w przypadku książek o tematyce holocaustu porusza się kwestię oryginalności: języka, perspektywy, głosu, postaci. Jakby mogła powstać tylko jedna książka np. o podszywaniu się Żydówek pod Polski. I już, książka napisana, następne niepotrzebne, bo mało oryginalne, bo temat już był. W wielu czytelnikach ten temat budzi lekkie znużenie, już czytali wystarczająco, już nie potrzeba więcej. Takie mam wrażenie.
    Inna sprawa, która mnie interesuje, to jak długo jeszcze będą powstawać książki z holocaustem w tle lub na pierwszym planie. Czy za 50 czy 100 lat autorzy jeszcze będą o tym pisać, gdy nie będą żyli ani ludzie, którzy pamiętają II wojnę światową ani ci, którym rodzice lub dziadkowie o niej opowiadali…

  3. Chichiro –
    uważam, że każda taka książka, która wyszła z pod pióra osoby będącej uczestnikiem tamtych wydarzeń (chyba nie możliwe jest słowo świadek), czy mamy do czynienie z fikcją czy z faktem, jest – nie musi być w pewien sposób oryginalna – posiadać cechy wyjątkowe. Faktycznie, jest coś takiego w czytelnikach, że w pewnym momencie mówią dość problematyce Holocaustu, zbyt wiele powieści, ba! – zbyt wiele filmów (głosy osób z mojego otoczenia odnośnie filmu Holland)powstało na ten temat. Jakościowo bardzo różne, dlatego tak ważna jest właśnie ta książka. Lecz należy powtarzać słowo Holocaust i odmieniać go przez wszystkie możliwe przypadki – bo nawet ten rodzaj pamięci – "wymuszonej" jest pamięcią od której nie może się uwolnić, nie powinna cywilizacja tzw. europejska.

    Mam nadziej, że pamięć o Auschwitz pozostanie obecna na długo, nawet po śmierci ostatnich dotkniętych tą tragedią bezpośrednio. Ku przestrodze. Ku lepszemu zrozumieniu natury człowieka. Ale czy tak faktycznie się stanie, nie mam najmniejszego pojęcia – mam tylko nadzieję.

    W każdym razie nadzieja to dobre słowo, chyba najbardziej właściwe.

    Serdeczności 🙂

  4. Uważam podobnie jak Ty. Z jednej strony sama mam często wrażenie, że już wystarczająco o Holocauście przeczytałam, ale z drugiej – byłabym przeciwna odłożeniu tematu na bok i zajęcie się czym innym. Faktem jest, że Holocaust wielu ludzi niczego nie nauczył, bo mieliśmy powtórki z historii na Bałkanach, w Darfurze, w Rwandzie i wielu innych miejscach. Ale o tym wszystkim trzeba pisać, choć nie łudzę się, że dotrze do wszystkich.
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

Skomentuj Anonimowy Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *