Niechaj Coelho myje stopy Rushdiemu!

Na początek wyjaśnienia słów kilka …
Tego jeszcze nie było – dwa posty w jeden dzień! Czy to podświadomość podpowiada mi, że czasu do końca wakacji pozostało niewiele i należy gwałtownie czytelniczo przyspieszyć?!
***
Salman Rushdie „Ostatnie westchnienie Maura”
Proza soczysta i lepka jak dojrzały owoc mango. Proza, gdzie abstrakcja i historia współistnieją w takiej komitywie, że fikcja staje się prawdą, najbardziej oczywistą z oczywistych, a prawda ginie w mrokach niepamięci. Rushdie stworzył tekst tak intensywnie pachnący cynamonem i pieprzem, że aromat literackiego arcydzieła urzeka i dociera nawet do czytelników z nad Wisły (tudzież, jak w moim przypadku – Warty). Fenomenalna namiętności i siła stworzona z kombinacji 32 liter[1] powala na kolana i nakazuje prosić o więcej w geście poddańczego uniżenia.
Główny bohater i jednocześnie narrator powieści to Moraes Zogoiby („Maur”). Bezpotomny uczestnik ginącego świata, ostatni z rodu da Gama-Zogoiby, który na kartach powieści opowiada o losach swoich i bliskich mu osób. Korzenna rzeczywistość, której mężczyzna jest dość „specyficznym” przedstawicielem. Maur bowiem to człowiek starzejący się dwa razy szybciej (zapowiedzią tej pogmatwanej biologii była już ciąża matki bohatera – Aurory, która trwała 4,5 miesiąca)! Mimo, że mentalnie ma 35 – fizycznie przypomina 70 letniego staruszka. Jednak to nie wszystko – Zogoiby posiada pewną ułomność – niesprawną i do końca niewykształconą rękę, która dla jego matki stanie się talizmanem przynoszącym szczęście, dla kochanki obiektem pożądania, a dla podziemnego świata Bombaju pełnego gangsterów i opryszków symbolem bezwzględnej siły. Kim więc naprawdę jest Maur? Bohater widzi siebie w następujący sposób:
„Ani ona, ani on (rodzice – M.D.) – zresztą areligijni – mimo wszystko nie musieli zrywać więzów z dawnym wyznaniem. Z tym że ja nie wyrosłem ani na katolika, ani na żyda. Jestem jednym i drugim – i nikim; anonimowym żydoholikiem, katoizraelitą, pieprzo-cynamonem, zawartością tygla, kundlem. Zostałem – jak to się dziś nazywa? – zreintegrowany. Otóż to, moi drodzy: jestem rasowym bombajskim mieszańcem.”[2] 
„Ostatnie westchnienie Maura” to historia przede wszystkim rodzinna. Skomplikowane układy, powiązania, zależności. Z drugiej jednak strony tekst, który także przemyca w tle obraz Bombaju. Niezwykłą opowieść, o niezwykłym miejscu nad którym piecze, w książce Rushdie, przejęły przede wszystkim kobiet. Najpierw prababka bohatera – szacowna dama Epifania, następnie babka Izabella:
„-Do diabła, Camoens – warknęła. – Uważaj, bo kiedy przejebiesz to, przez co już raz się dla ciebie najebałam, znów będę się musiała dla ciebie jebać. – Na co ów nieprzytomny z zatroskania, delikatny mężczyzna zalał się łzami gorącej miłości”[3]
By w końcu przekazać pałeczkę(!) władzy charyzmatycznej Aurorze:
„(…) rzecz w tym, że chodzi o strefy mityczne, objęte tabu, więc ściągnijcie z nóg sandały, bo grunt na którym stoimy, to ziemia święta, a jeśli Abraham Zogoiby zagrał tu rolę Mojżesza, to moja matka Aurora zagrała, rzecz jasna, sam krzew ognisty. Wręczała przykazania, bywała słupem ognia, jestem, który jestem – i tak dalej. Tak jest,  przestudiowała problem boga Starego Testamentu. Podejrzewam, że czasem ćwiczyła nawet rozdzielanie wód, w wannie.”[4]
Kobiety to epicentrum zdarzeń. Władczynie, które w patriarchalnym świecie pociągają za sznurki. Do ostatnich stron książki, kiedy cały zaprzeszły świat ulegnie spektakularnemu zniszczeniu, to one będą nadają ton powieści.
Książka Rushdie to rewelacyjna, pełna namiętności i pasji proza. Zachwyca wielobarwnością postaci, motywów, ale przede wszystkim bogactwem języka (dlatego cytaty były niezbędnym elementem recenzji). Realizm magiczny najwyższej klasy. Niechaj Coelho myje stopy Rushdiemu!
 ***
Kilka luźnych refleksji:
  • Kończą się wakacje. Po dwóch miesiącach laby, czas „ogarnąć” szkołę jak mawia młodzież.
  • Odnośnie Paulo C. polecam stronę na fb Żenujący cytat Paulo Coelho na dziś”. Na przykład: „Im szczęśliwsi mogą być ludzie, tym bardziej nieszczęśliwi się stają.” (z „Weronika postanawia umrzeć”). A swoją drogą oficjalna strona wyżej wspomnianego autora ma (uwaga!) 6.401.514 „lubiacych”. Oż w mordę!
I na koniec:
Bobkowski doczekała się w końcu mej uwagi!
[1] Rzecz jasna liczba 32 dwa odnosi się do polskiego alfabetu (tłumaczenia).
[2] S. Rushdie, Ostatnie westchnienie Maura, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2001, s. 102.
[3] Tamże, s. 52
[4] Tamże, s. 88.

28 komentarzy

  1. Nie cierpię Coelho, czytałam Weronike, bo polecila mi ją koleżanka, to bylo strasznie męczące doświadczenie! Jego ksiązki poleca mi tez pani w bibliotece, w korej sa chyba wszystkie jego ksiązki (tak przypuszczam, bo jest ich bardzo dużo) nie ma natomiast Llosy ani Ishiguro, gorzej – pani nawet o nich nie slyszała! Llosy znalazłam jedną jedyną ksiażkę z 1983 roku! Wzburzylam się 🙂 Coelho mówię NIE!

  2. hmmm – wierze ci, ale czy spróbuje? parokrotnie próbowalam, lecz nigdy nie przebrnelam pzrez wiecej niz pare kartek rushdiego, w dodatku nie majac pojecia CO czytam. czyzbym czytala nie te tytuly?

    a co coelho to to j jakis belkot dla pensjonarek – pretensjonalny na dodatek. pedze sie posmiac z cytaów na rekomendowanyjm linku!

  3. Bluedress –
    faktycznie. Wybaczone:P Brak funduszy to najgorsze co może spotkać bibliotekę.
    Chociaż dla niewiedzy Pani bibliotekarki nie ma wytłumaczenia. Tak myślę.

    Burza na szczęście minęła, a teraz duszno strasznie mimo późnej godziny. Pozdrawiam 🙂

    Blog sygrydy dumnej –
    to moje pierwsze spotkanie z autorem. Może miałam szczęście i był to tak zwany złoty szczał? Kurcze, dla mnie rewelacja. Teraz chcę przeczytać oczywiście "Szatańskie wersety"..
    Ale myślę, że warto.

    Gwarantuję – zabawa po pachy 😀
    Pozdrawiam 🙂

  4. Świetny tytuł teksu, bardzo mnie ubawił 🙂 Czytając tą recenzję, aż mi zapachniało, co bardzo kusi, żeby po książkę sięgnąć. Bardzo lubię prozę Rushdiego, chociaż mam taką teorię, że nie zawsze jest na nią ten odpowiedni czas. Polecam ci serdecznie "Dzieci północy".

  5. Rushdiego czytałam Dzieci Północy – też bardzo rodzinna książka z gatunku realizmu magicznego, opowiadająca o dziejach Indii.

    Może za jakiś czas sięgnę po kolejne jego pozycje – choć myślałam bardziej o tej najsłynniejszej jego pozycji, "Szatańskich wersetach"

  6. Grendella –
    dziękuje i służę :)Pierwsze, dziewicze spotkanie – jak dla mnie bomba! "Dzieci północy" dopisuję do listy razem z "Szatańskimi wersetami". Dziękuję za podpowiedź :)Pozdrawiam serdecznie

    Karodziejka –
    przeczytałam właśnie u Ciebie recenzję "Dzieci północy" – koniecznie muszę przeczytać. Podobno Rushdie ma takie stałe, literackie motywy rodzina, historii Indii…
    Ja również piszę się na "Szatańskie…"
    Pozdrawiam Serdecznie 🙂

  7. Ja byłam pod wrażeniem "Ostatniego westchnienia Maura" – wprawdzie nie pamiętam dobrze treści (co oznacza, że warto przeczytać książkę jeszcze raz), ale pamiętam, że czytałam ją z ukochanym w Mumbai i zwiedzaliśmy niektóre miejsca pod kątem powieści, np. Kemp's Corner 🙂 Jak i synagogę w Kochi 🙂 Na lekturę powieści Rushdiego jednak trzeba mieć nastrój, to nie są łatwe książki – natomiast moim zdaniem wielce satysfakcjonujące.

  8. Chihiro –
    dla mnie Rushdie to wielkie, literackie odkrycie.
    Mumbai z "Ostatnim westchnieniem…." w plecaku?! Synagogę w Kochi?! Ale pękam z zazdrości 🙂
    Teraz czas na "Szatańskie…".
    Serdeczności wielkie 🙂

    PS Czy w synagodze widziałaś w wypolerowanych kafelkach przyszłość? 🙂

  9. Świetna puenta! :)) Tak sobie myslę, że gdyby Coelho przestał pisać w 1996r. to może byśmy się tak z niego nie nabijali :)) jak myślicie ?

    Bardzo mnie zaciekawiło to co piszecie o Salmanie Rushidie. Jakoś do tej pory mnie do jego prozy nie ciągnęło, ale teraz widze że to lektura obowiązkowa.

    the_book: Chichiro już tak ma, ze jak coś napisze, to człowieka aż skręca z zazdrości :)) Cieszę się że nie tylko mnie :))

  10. Sempeanka –
    bardzo dziękuję za uznanie 😀
    Aż sprawdziłam w Wikipedii co w/w autor napisał do '96. Faktycznie przed "Wojownikiem Światła" a po "Alchemiku", więc nadal nie wybaczam 🙂

    Rushidie polecam. Satysfakcja gwarantowana 🙂

    No właśnie! Ja tu sobie czytam w moim M2 z betonowej płyty o dalekich światach a Chichiro "tam była". Jak w powieści. Niewiarygodne! 🙂
    Serdeczności

  11. Ej, nie piszę nic po to, by kogoś skręcało z zazdrości 🙂 Mój ukochany wyszperał "Ostatnie westchnienie Maura" przed wyjazdem i najpierw sam przeczytał, ja bym może po to w ogóle nie sięgnęła, ale namawiał mnie: "Musimy zobaczyć Kemp's Corner!". W synagodze widziałam kafelki, ale z daleka, nie miałam szala, by się przykryć, a bez niego nie wpuszczali 🙁 Gapa byłam, po tej podróży już zawsze mam szal ze sobą, na wszelki wypadek. Ale te kafelki działały na wyobraźnię…
    Zdjęcia synagogi zamieściłam tutaj: http://chihiro.blox.pl/2010/07/Kerala-mlekiem-i-miodem-plynaca-The-Last-Jews-of.html

  12. the_book: no ale wiesz "Alchemik" wydany u nas w 1997r. był w tamtym czasie jednak czymś do tej pory niespotykanym. Taka baśń dla dorosłych. Trafił wtedy na dobry grunt. Gdyby nie to że w każdej kolejnej książce Coelho coraz bardziej kreował się na Guru od Dobrego Życia, to nie wykluczam, ze przygodę z "Alchemikiem" wspominałabym milej niż po przeczytaniu reszty tych pseudo-poradników 🙂

    Chihiro: dzięki twojemu blogowi i Archipelagowi, przestałam kupować inne gazety :))

  13. Czytanki.anki –
    przepraszam, że tak późno odpisuję. W natłoku szkolnych prac i zajęć uszło to mojej uwadze.
    A było to tak:
    widzę na Facebooku stronę pt" Żenujący cytat Coehlo na dziś" i właśnie kończyłam lekturę Rushdiego i tak jakoś mi się to wszystko ładnie połączyło :)A zresztą sprawa kiepskiego pisarstwa pana C. jest zawsze warta podkreślenia 🙂 I oczywiście przepraszam Autora R. za zestawienie z autorem C.!
    Serdeczności 🙂

    Chichiro –
    :):):)!
    Serdeczności 🙂

Skomentuj kasandra_85 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *