„I była dzielnica żydowska w Warszawie. Wybór tekstów” Władysław Bartoszewski, Marek Edelman

„W zasadzie najważniejsze jest życie, a jak już jest życie, to najważniejsza jest wolność, a potem oddaje się życie za wolność. Wtedy już wiadomo, co jest najważniejsza”[1]
Marek Edelman
W przededniu burzliwej dyskusji jaka niebawem rozegra się w związku z wydaniem książki Jana Grossa „Złote żniwa” (Wydawnictwo Znak), publikacja Wydawnictwa Naukowego PWN, stanowi bardzo ważny (być może najważniejszy) argument w debacie dotyczącej współwiny (współodpowiedzialności) Polaków za zbrodnie hitlerowskie. Książka „I była dzielnica żydowska w Warszawie…”  świadczy bowiem o niewątpliwym udziale Polaków w tym zbrodniczym procederze jakim był Shoah, ale również stanowi wspaniałe świadectwo pomocy naszym współobywatelom – Żydom. Świadectwo, przede wszystkim jednego człowieka, który bez względu na konsekwencje (w tym wypadku śmierć) zdecydował się aktywnie wspierać mieszkańców warszawskiego Getta. Mowa oczywiście o Władysławie Bartoszewskim. Lecz być może, co najważniejsze w tej znakomitej, rzetelnie wydanej publikacji, że widzimy getto z dwóch stron muru – Bartoszewskiego i Edelmana. W ten sposób dane jest nam zobaczyć możliwie rzetelny obraz sytuacji w ówczesnej Warszawie. Sytuacji przerażającej, ale też sytuacji, gdzie życie a potem wolność były najważniejsze. I nadal pozostają!
„I była dzielnica żydowska w Warszawie…” to książka zawierająca wybór tekstów i dokumentów z okresu stworzenia i likwidacji Getta. Trzon całej publikacji stanowią dwa najważniejsze rozdziały: Los żydów Warszawy 1939-1943 Władysława Bartoszewskiego oraz Getto walczy Marka Edelmana (poza nimi odnaleźć można w książce m.in. wspomnienie W. Bartoszewskiego o Marku Edelmanie, liczne zdjęcia i dokumenty dotyczących organizacji Getta). Dwa rozdziały (dwa samodzielne teksty), które stanowią świadectwo bestialskiej przemocy, powołanie i likwidacji Getta., ale też dowód niezwykłej odwagi młodych ludzi, którzy zdecydowali się walczyć mimo widma śmierci. Owe dwie publikacje, to już wspomniane, dwa odmienne punkty widzenia. Bartoszewskiego, który z największym poświęceniem stara się pomóc współbraciom po drugiej stronie muru (oczywiście wraz z wieloma innymi odważnymi), Edelmana (i jego współziomków), którzy walczą o wolność i godność. Co ciekawe i myślę, godne uwagi obaj Panowie zwracają uwagę na kolaborantów – Polaków, którzy stanowili najważniejsze zagrożenie dla ich walki, ale też na zwykłych obywateli, którzy byli obojętni na sprawy Ggetta, śmierć kilkuset tysięcy osób. Jak w wierszu Miłosza, którego CAMPO DI FIORI stanowi poetycką próbę oddania tego co działo się podczas tych tragicznych dni ostatecznej likwidacji getta, poprzedzoną bohaterską walką, jego jakże młodych mieszkańców:

Że lud warszawski czy rzymski
Handluje, bawi się, kocha
Mijając męczeńskie stosy.[2]
W swoich wspomnieniach o Edelmanie Bartoszewski opisuje ostatnie spotkanie z przywódcą warszawskiego getta. Było to na pogrzebie L. Kołakowskiego. Marek Edelman był wtedy już bardzo schorowanym człowiekiem:
„Na życzenie Tamary Kołakowskiej przy grobie ustawiono krzesła dla bliskich. Tak się złożyło, że dla mnie zarezerwowano miejsce obok Barbary Skargi i  Marka Edelmana. Uściski dłoni, spojrzenie… Pożegnanie bez słow. To było nasze ostatnie spotkanie. My naprawdę znaliśmy się od zawsze”.[3]
Edelman i Bartoszewski to bohaterzy, których świadectwa zawarte w książce „I była dzielnica żydowska w Warszawie…” stanowią tym cenniejszy dokument im więcej czasu upłynęło od zakończenia wojny, gdy fakty histeryczne ulegają rozmyciu. Jak pisze Bartoszewski:
„Gdy pytano go [Edelmana] o jakieś szczegóły dotyczące warszawskiego Getta, ŻOB-u czy powstania machał ręką: „Nie zawracajcie mi głowy, spytajcie Bartoszewskiego!”.[4]
Pytajmy zatem, póki nie będzie za późno! Książka Wydawnictwa Naukowego PWN jest takim zapytaniem!
My Polacy, mamy zatem ogromny dług wdzięczności w stosunku do Bartoszewskiego oraz do wszystkich odznaczonych medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”, którzy udowodnili, że można przyjąć postawe pełna wartości w świecie bez wartości. Książka „I była dzielnica żydowska w Warszawie…” jest tego najlepszym dowodem.

Moja ocena: 6/6
[1] W. Bartoszewski, M. Edelman, I była dzielnica żydowska w Warszawie. Wybór tekstów, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2010, s. 7.
[2] http://www.milosz.pl/w_cdf.php.
[3] W. Bartoszewski, M. Edelman, dz. cyt., s. 19.
[4] Tamże, s. 15.

13 komentarzy

  1. Takie książki zawsze bardzo mnie dotykają. Z jednej strony człowiek czuje sie dumny, że istnieli tacy ludzie jak Edelman i Bartoszewski a z drugiej strony… czasami nie mogę uwierzyć, że były czasy w których istota ludzka została tak bardzo okradziona z człowieczeństwa.

  2. Tajemnico – myślę, że naprawdę warto sięgnąć po tę książkę. Świetne rzetelne wydawnictwo, które gorąco polecam. Pozdrawiam 🙂

    Marto, Lotto, Vampire-Slayer – im bardziej staram się "zrozumieć" Holocaust, tym większa ogarnia mnie rozpacz, że tak wielkie okrucieństwo było w ogóle możliwe. Lektury Baumana, Arendt przybliżają w jakimś stopniu odpowiedź na pytanie "dlaczego?", ale nadal pozostawiają wielką pustkę moralną. Pozdrawiam serdecznie 🙂
    Kornwalio – koniecznie 🙂 Pozdrawiam 🙂

Skomentuj the_book Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *